Wandal w zatoce
Nic prostszego jak zapałką
zniwelować całe zło
jakim prawem żółtek płynie
zaśmiecając rzeki dno
oczy bledną, uszy kręci
nieprzyjaciel szybko pędzi
już nie mieści się w zatokach
i ulatnia się po bokach
wciąż zapycha dwa kanały
zatruwając świat swój cały
nawet drzewa, co przydatne
za usługę chcą być płatne
rewolucja się szykuje
a dowódca spisek knuje
chce podpalić dziś zatokę
i wypalić całą ropę
ma gitara już przygrywa
cichy głosik jeszcze skrywa
actimelek się uśmiecha
wygrywając z kuflem Lecha
pole bitwy przeogromne bo o drzewie trochę wspomnę artyleria już ruszyła i ból głowy trochę skryła
Komentarze (24)
Zaskoczył mnie Twój wiersz:),potrafisz pisać o
wszystkim nawet o alergicznym katarze:)
Trzeba sięgnąć po prochy i pogonić go z zatoki. :)
fajny,lekki wiersz,pozdrawiam.
Tak ,to prawda katar przychodzi znienacka jak .....
-pozdrawiam!
Nie ma to jak katar, nie leczony trwa 7 dni i leczony
też :) a zatoki... ciekawe ujęcie tematu :))
pozdrawiam
Mnie też taki wandal zaatakował z wiosną, i trudno się
go pozbyć, więc szczerze współczuję:)
Ciekawy wiersz, można go czytać wiele razy.
Pozdrawiam.
Nie sposób lepiej opisać czaru gigantycznego
maxi-kataru.
Takie to smutne jak wody wszelkie sa
przez roznych wandali zasmiecane,,,
najwyzszy czas zrobic tam porzadki,,,
ciekawy wiersz,,,refleksyjny,,,pozdrawiam.