WCZORAJ, DZIŚ no i JUTRO
Jeszcze wczoraj byłem może i grzecznym
robaczkiem
siedziałem sobie w cieniu, pod zielonym
krzaczkiem.
Nie wychylałem spod niego głowy, bo niby
słonko może główkę sparzyć
i nie przychodziło mi do głowy aby się na
to odważyć.
Lecz życie pod krzaczkiem biegło po woli
choć do przodu
i nie przyszło mi do głowy aby krzyknąć:
"BASTA - CHODU!!!"
I jak to w życiu bywały czasem wichry,
deszcze i wojny
nie raz mnie mocno drażniły, a czasem gdy z
nieba lało bywałem spokojny.
Lecz pewnego dnia... wicherek połamał liści
parę
pytałem: ZA CO...? JAKĄ LOS WYZNACZYŁ MI
ZNÓW KARĘ...?
Lecz gdy ujrzałem promyczek słonka jeden,
drugi i trzeci
poczułem ciepło w sercu i odzyskałem do
życia chęci.
Teraz już wiem, że nie można w życiu
żałować tego złego "WCZORAJ"
Trzeba o tym zapomnieć i... wrzucić to
"WCZORAJ" do wora.
To "DZISIAJ" jest piękne, choć pogoda bywa
różna
lecz zawsze się CHCE i znów czegoś tam
można.
Lecz wciąż nasuwa mi się pytanie: Jakie
mogło być to JUTRO?
Gdybym wcześniej wyszedł na słonko i
zrzucił to futro?
po co wogóle grzać w piecu... skoro słonko jest takie gorące i napalone... lecz gdy je dotkniesz... masz paluchy poparzone!!! P.S. Czy po pokiereszowanych paluchach poznaje się prawdziwego inżyniera???
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.