Wit Tamdoun
Dla wszystkich wielbicieli moich przygód :)
Zaczęło się dość skromnie,
na dworcu kolejowym w Opolu.
Z biletem w dłoni na peronie przysiadłem
i czekać mi przyszło bo pociąg się
spóźniał.
Nastąpiła ona niespodziewanie,
ot tak po prostu przygoda,
czy ciekawa, to stwierdzenie zostawiam już
dla was.
W wyobraźni wielki szum i Marokańskie
ziemie przed oczami miałem:
Byłem w Agadirze
małym miasteczku pełnym turystów,
kapelusz przed słońcem mnie ochraniał,
a zadanie miałem jasno zaznaczone na
mapie.
Odnaleźć trzeba było dwoje małych dzieci,
co zaginęło gdzieś w okolicach jaskini Wit
Tamdoun,
jedno mnie gryzło ciągle,
gdzie jaguar mój się podział.
- Łapa! – poniósł się echem mój głos,
tak jak miecza czysty cios.
Za minutę zza budynku wyleciała
uśmiechnięta,
a na zębach miała resztki piór, znaczy,
że na obiad było kilka kur.
Poza miasteczkiem niemalże na pustyni,
jaskinie znaleźć z Łapą musimy,
tam będą zaginione dzieci.
Jaskinia wielka,
to latarka w ręku pewna.
Malownicze stalagmity, stalaktyty i
stalagnaty
jakich u nas nie ma, z wielkimi oczami
przyglądałem się dziełu natury,
za stalagnatem, głęboko w jaskini,
przy źródle małym
dziewczynka płakała nad rannym bratem.
Dziewczynkę zabrałem szybko na plecy,
a chłopiec mały na Łapę wskoczył.
Łapa spojrzała na mnie z wyrzutem,
odezwałem się do niej łagodnie dość:
– Nie patrz tak na mnie, na brzuchu go nie
poniosę.
Łapa dźwigała chłopca na grzbiecie
i nieważne co na to powiecie,
jaguar potężny kot,
więc zaniósł chłopca pod chaty płot.
Rodzice tych dzieci uradowani ogromnie,
że z czeluści Wit Tamdoun wydobyłem ich
pociechy,
zdziwieni ogromnie, że nie chcę pieniędzy,
mimo, że żyli w nędzy, chcieli zapłacić.
– W nagrodę za tą akcję dajcie mi i łapie
posiłek skromny,
pozwólcie się też przespać proszę was
ogromnie.
Wszystko zostało mi dane,
na kolację podpłomyki i sos kokosowy, a
Łapie dwa gołębie surowe.
Na pryczy się położyłem,
Łapa pod oknem w kłębek zwinięta, piórami
uśmiechnięta.
Dziewczyna z Nigerii przyszła do mnie
i zaszalała ze mną w nocy nieskromnie.
I już wielki finał tej szalonej nocy,
ale to pewnie was też zaskoczy:
Dzyń, dzyń… – megafon na dworcu
zadźwięczał.
Byłem na dworcu, pociąg już wjeżdżał,
wzruszyłem ramionami notując w podróży
zdarzenia przygody,
aby w domu podzielić się z wami tymi
wydarzeniami.
Czekanie pozostaje na nową przygodę,
notes jest zawsze w pogotowiu,
bo nie wiem kiedy nastąpi.
Do zobaczenia w następnej przygodzie.
Dziękuję bardzo za odwiedziny, cenne rady, komentarze i wszystkie głosy :)
Komentarze (22)
Kolejna misja wykonana...i dziewczyna w Twoich
ramionach wyspana :))
Pozdrawiam ☺️☘
zaiste fantastyczna przygoda :))
Niczym magnesem przyciągasz słowa kolejnej fantastic
opowieści!
Miłej nocki:-)
Nietypowa poezja- ale to na plus- czuję ducha
przygody...no i gdzie mój jaguar- rozwaliło mnie to:)
Twoje przygody to jak Indiana Jones...
uroczego weekendu:)+
specyficzna ale ciekawa opisowa poezja.pozdrawiam i
głos zostawiam
Widzę, że nie ustajesz w swoich wędrówkach i
przygodach:)świetnie przygody pobudzają do myślenia i
są ciekawe:) Pozdrawiam serdecznie
ciekawy pomysł
Bardzo lubię woje przygodowe opowiadania, ileż można
czytając, bujać w obłokach. Miłego dnia Tomku:-)
Fajowa Twoja przygoda, miło się czytało...
Pozdrowionka-:)
Rewelacja skąd masz tyle podróżniczej weny i tak pisz
dalej bo fajnie sie czyta...milutkiej nocy pozdrawiam
Ja za jesionką...:)
kolejna OK
przygoda...
+ Pozdrawiam
Ciekawa kolejna przygoda
pozdrawiam
Super , a nie myślałeś o pisaniu ksiązki ? Pozdrawiam
..