witraż dnia
W niezrozumiałym witrażu myśli
wykrwawia się niebo czarnymi łzami...
Niewypowiedziane słowa dotykają mnie,
krew opisuje w mych żyłach
mój ból śpiewający goryczą.
Dni taczają się w nocnym piasku,
bezsenna pamięć słucha mnie,
obłąkane cierpienie kocha mnie,
ma dusza połyka chaos.
Noce rozpuszczają się w szklance wody
a miłość czeka...
Zimne spojrzenia dotyku,
heretyczne zapachy smakują jak ból,
nieposkromione dźwięki zrodzone
z zamętu
Plamy w rozmowach z nienawiści.
Niebiański płomyk błyska
między mogiłami serc
pogmatwanych i cierpiących.
Puste, martwe spojrzenia nadzieji
podźgane iluzją.
Kolejny dzień poza kontrolą...
Komentarze (4)
Bardzo ładny wiersz, choć wymaga dopracowania,
posłuchaj rady mariat, ona wie co mówi. Ciepło
pozdrawiam.
A w tym za dużo zaimków, wyraźnie za dużo. Warto
jeszcze nad nim posiedzieć.
Życie jest łatwiejsze niż się wydaje. Wystarczy godzić
się
z tym, co jest nie do przyjęcia, obywać się bez tego,
co niezbędne i znosić rzeczy nie do zniesienia.
Bardzo mi się podoba, tylko mały błąd - nadziei nie
nadzieji. Plus.