Wołanie spod celi
Siedzę w celi podziemia
i walczę z czarnym murzynem,
który doskwiera moim kościom
Zrzuca poddasze
przecina dogłębnie ślinę
Siedzę i pluję,
na ciemną celę warczę
jakiś przerażony kot w ciemności miauczy
Ściany,
przestrzeń, nie ma wyjścia
Ktoś mnie śledzi
Siedzę i tłuczę
swoją krew rozrywam
Ktoś tarza się, rozrywa krytyka
Murzyn stoi i ciemność,
chyba nie wie, że już sczerniał
Leżę i stukam palcami o kraty,
nie jestem, mnie nie ma
robaki zjadają mi stopy
Murzyn nie czarny, a biały
trzęsie mną, aż przebija murzyna
Komentarze (3)
Oryginalnie. Powiedziałbym, że wręcz intrygująco. Jest
w nim coś zastanawiającego. Podoba mi się.
oryginalny tekst...będę w miarę mozliwości częsciej
zaglądać...pozdrawiam
bardzo ciekawy, dramatyczny wiersz, niemal na granicy
psychozy.
Mam tylko wrażenie, że w pierwszym wersie trzeciej
zwrotki powinno być 'tłukę' ;)