wpadka na wieczność
połykałam garście rozpieszczonych gwiazd
objąłeś nimi skórę motyla
ubrałeś w delikatność
lekko podnosiłam głowę
wykreślałeś konturem warg
białą konstelację
księżyc przerabiał słowa
na nuty wśnione w wieczność
rozsunęłabym te szklane godziny
dzisiaj
nerwy czuwają
wyręczają z kłopotliwej
konwersacji
to już miesiące puszczone z wiatrem
o czym?
( będziemy rozmawiać)
aha czyli nadal o nas?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.