Wyjścia bezsenne
Baldachim nieba srebrzy księżyc.
Znowu szczęśliwa gwiazda spada.
W granacie czasu my - bezsenni
spacerujemy w rąk biesiadach.
Wciąż głodni siebie, choć jesienni,
w nienasyceniu wspólnych wzruszeń,
łapiemy chwile. Dotyk niemy,
nabrzmiały słowem - mówi dłużej.
Jak srebrny kloszard w swej włóczędze,
wciąż przemierzamy zakamarki.
Każde odkrywać pragnie więcej,
nie omijając wyzwań żadnych.
W granacie nieba wciąż bezsenni,
spacerujemy w rąk biesiadach.
Wciąż głodni siebie, choć w jesieni.
Miłości - cudzie tego świata.
Komentarze (18)
Sam dotyk zadtapi czasem kawałek nieba, a te spacery
rąk biesiadnych wszystko zastąpią...piękny,
romantyczny klimat...wszystkiego dobrego,
przepiekny wiersz. Te biesiady rak...cudne!:)
pozdrawiam:)
Jak tu spać, kiedy tak pięknie się dzieje.