Wypluciny
Czuję się taka dziwnie zmęczona
Szyja jest przeciążona
W którą stronę nią nie skręcę
Opadają liche ręce
Coś mnie w środku tak świdruje
Chcę to poznać lecz nie umiem
Wymiotować mam pragnienie
Wypluć wszystkie czarne cienie
A najchetniej bym cię zbiła
Z mordy miazgę bym zrobiła
To dopiero bym odżyła!
Bym się wreszcie rozluźniła!
Wciąz tak zbiera sie i zbiera
A na ziemi wielka mela
Kiedyś przez nią się zakrztuszę
Albo zatkam i uduszę
Komentarze (3)
Klimaty w Twoich wierszach są ... nieziemskie? :-)
Inne od innych, ale za to odważne. A mela to nic
innego jak gęsta ślina zaczerpnięta z ... wnętrza :-)
tak sądzę, czyli w wierszu chcesz pozbyć się tego, co
w Tobie zbędne i złe i niepotrzebne ... Czyli szukasz
oczyszczenia.
Mela to neologizm a wymioty to metafora
W sumie wiersz pełen goryczy, ale już lepszy niż
poprzedni. Tylko jeszcze podaj - co to jest 'mela',
bo jeśli chodzi o rwanie na wymioty - to na wszelki
wypadek zrób sobie test.
I tu ęęęę = zbiera sie ///