Zabawa w Indian
cd. "W Kopytkowie"
Tata z mamą dziś w teatrze.
Zatem dzieci same w domu.
Na odchodne usłyszały:
- Nie otwierać drzwi nikomu!
Bo czasami są źli ludzie,
których trzeba się wystrzegać
i nie wpuszczać ich do środka,
gdy rodziców w domu nie ma.
Maciek taty się posłuchał,
zamknął dom na cztery spusty
i z Martynką grzecznie siedzą.
Bez rodziców dom jest pusty.
Aby czas im się nie dłużył,
w dzikich Indian się zabawią,
których w filmie raz widzieli.
Nawet tipi tu postawią.
Szczotka, koce się przydały,
jeszcze lampka za ognisko.
Namiot prawie jest gotowy.
Deszcz popadał, będzie ślisko.
Ładne imię wybrać trzeba,
Maciek będzie Krukiem Czarnym
a Martynka? Promień Słońca
czy po prostu Uśmiech Sarny.
Z piórek kury jest pióropusz,
łuk - listewka i sznureczki
a z patyków do szaszłyka
na bizona są strzałeczki.
Gdy już wszystko jest gotowe
czas wyruszyć Biały Kruku
i na obiad dla rodziny
upolować zwierzę z łuku.
Dziś bizonem taty rower
(kocem teraz jest przykryty).
Jak powróci z polowania,
obiad będzie znakomity.
Na "ognisku" go upiecze
siostra wodza, Uśmiech Sarny,
bo niedługo tu przybędzie
ich przyjaciel, Sokół Czarny.
Bizon prawie upieczony,
choć Sokoła nie ma jeszcze.
Czyżby stało się coś złego?
Przeszkodziły w drodze deszcze?
Nagle słychać tętent koni.
To nie Sokół Czarny jedzie.
Blade twarze się zbliżają.
Czy tomahawk nie zawiedzie?
Bo gdy jadą w złym zamiarze,
muszą się Indianie bronić.
Trzeba wyjąć łuk i strzały
aby swą rodzinę chronić.
Ręce dzieciom drżą ze strachu.
Nie pomoże "Taniec Słońca".
Gdy wrogowie wkoło domu,
to się wkrada lęk do serca.
Żeby chociaż sąsiad Darek
przybył tu z pomocą.
Ale nawet jego nie ma.
Blade twarze w drzwi łomocą.
Siedzą dzieci w swym namiocie,
wszystkie strachy wyszły z kąta.
A to tylko myszka mała
z dziurki wyszła, też się błąka.
Chciała sera sobie pojeść
bo kolacji dziś nie jadła.
Więc hałasu narobiła.
Duża miska z półki spadła.
Nawet się obudził piesek,
który w kącie sobie chrapał
i z radością do drzwi pobiegł.
Kocyk w biegu w zęby złapał.
Kto to do drzwi głośno puka?
Kluczem trafić coś nie może.
To rodzice powrócili.
Szczęście, radość, strachów koniec!
autor:Teresa Mazur
Komentarze (29)
Bombastyczny wiersz, dziękuje i pozdrawiam:)
Podoba mi się bardzo ten cykl.
Taki radosny i słoneczny jest.
Ależ miło i radośnie. Harce dzieci i ich psoty są
najzabawniejsze.
Serdeczności ślę :-)
Witam kolejnych gości, dziękuję za komentarze.
:))) Fajny. :)
Z przyjemnością czytałam , młode lata sobie
przypomniałam. Miłego wieczoru:)
Dziękuję za miłe komentarze.
Pozdrawiam wszystkich gości
jak bym o swoim dzieciństwie czytała,
wspomnienia wróciły,
z przyjemnością przeczytałam:)
serdeczności:)
przypomniałaś mi moje młode lata ...
gdy z kolegami bawiliśmy się w Indian ... i nie tylko
...
Fajny, lekki wierszy dla dzieci.
Bardzo przyjemny!
Pozdrawiam serdecznie :)
Teresko,
Zawsze rozbawisz swoimi lekkimi wierszykami. Nie tylko
dzieci je uwielbiaja. :)
Pozdrawiam z duzym podobaniem :)
Zabawne :). Fajna historyjka poetycko przedstawiona.
Pozdrawiam serdecznie :)
*Terenia
Babcia Terania jak zawsze ma cudeńka. Miło się
czytało. :)