Zabłocone stopy... - dla 'jastrz'
- Dokąd zmierzasz człowieku tym traktem,
który życiem swym własnym nazywasz
i dość często z motyką na słońce
lub do lotu jak pingwin się zrywasz.
Przecież nie masz pancerza, ni skrzydeł,
tylko zapał i marzeń wór cały,
wyrzuć kopie i połam swe miecze,
bo ci zły los sam zgniecie zapały –
takie rady dał diabeł istocie,
którą mocna dłoń Boga stworzyła,
a zaś ona z bagażem życiowym
jako kula z bilardu krążyła.
Bóg na diabła skierował swe oczy:
- Ciebie nie ma parszywa miernoto,
bo cię ręka tej, oto istoty
rozpaprała i stworzyła błoto.
Tylko stopy ma wciąż zabłocone,
bo za mało ma dalej sił w nogach,
aby zrzucić z nich bród, aż do końca
i posprzątać po tobie na drogach.
Przez ten ciężar wciąż kroczy powoli,
ale kiedyś porzuci kajdany
i pobiegnie do słońca bez butów
i zasadzi tam zbóż złote łany.
Nadal walka dwóch światów się toczy,
a ty w nią tak wplątany jak nitka,
może twa dłoń to wszystko zakończy,
gdy podana zostanie ci brzytwa.
Kto ją poda, ten co cię powołał,
z dobrem łatwiej jest kroczyć przez życie,
choć na razie musimy poczekać,
bo zło dalej podchodzi tu skrycie.
Komentarze (18)
Odwieczna walka dobra ze złem.
Udany wiersz, zakończony dobrą puentą.
Pozdrawiam serdecznie
:))
:)