Zabójcza siła
Niby krew się nie leje,
A spada ciśnienie.
Bezradna i bezsilna osuwam się na
ziemię.
Znów nietęga mina,
Gniew i furia w Twoich oczach.
Kolejny raz nie zawiniłam,
A jestem ta niedobra.
Wiesz, kąsasz jak kobra,
Jad wkrada się w krwiobieg.
Czasem proszę Boga by zakończył Twoją
drogę.
Lecz szybko przerywam swoje dzikie
modły,
Bo pomimo podłości
Jesteś mym guru w dziedzinie miłości.
Wracam wtedy do czasów
Gdy Twe ramiona były oparciem,
Do momentu gdy dopiero staliśmy na
starcie.
Nie było głupich scen, durnych
problemów.
Szliśmy ramię w ramię do wspólnego celu.
Dzisiaj pełno brudu, niefiltrowanych
żali,
Gniew podsycany wódą
I kumplami, których panny rolowały.
Moja wierność czy uczciwość dzisiaj jest
nieważna,
Bo przecież jestem laską, czytaj-suką taką
jak każda.
Nie wiem ile jeszcze wytrwam w tej
pieprzonej paranoi
Rację miał ten, co powiedział, że każda
miłość boli...
Dziś mija kolejny rok,
Drugi z czterech gdy towarzyszy nam
schizofrenia.
Jestem ciągle Twoja, choć nie wymawiasz już
mego imienia.
Kiedyś byłam gwiazdą, perełką, ideałem
Dziś tą, która czepia się o wszystko
stale.
Wiesz, czasami mam wielką ochotę
Strzelić Ci prosto w głowę, a zaraz potem
sobie.
To jest chyba dobry pomysł i chyba tak
właśnie zrobię.
Po co ciągnąć proces powolnej
destrukcji?
Wyciągam z szuflady broń i bez żadnych
instrukcji,
Wyłączając sumienie i wszelkie emocje
Zatrzymuje bicie serca, które kochałam
najmocniej...
Krótką chwilę później pada kolejny
strzał,
Czuję spokój, opuszcza mnie w końcu ten
cholerny strach.
Leży obok Twego moje drętwe ciało,
Czuję Twoje ciepło,
Ciepło, którego tak mi brakowało....
Komentarze (1)
po burzy nastaje błoga cisza