z zapytaniem przez życie... C Z...
sama o sobie we wlasnej osobie
niezwykle mocna i silna jak ogien
sliska jak slina przechodzi co dzien
z etapu na etap na wyzsze wyzyny
szukajac jak zajac nowej zwierzyny
i uciekajac do byle dziury
by jej niezlapal zaden ogier bury
taka nie swoja taka wspaniala
i krucha jak porcelana
chowajac glowe
w piasek polowe
mysli ze nic jej juz nie zagraza
gdy nad jej cialem nieprzyjaciel zamraza
ja swoim wzrokiem by nie zwiala
i jak banka mydlana sie nie rozwiala
i nieostrozna w swoim zamiarze
za co ten potwor ja niechybnie ukarze
wychyle postac swa do polowy
tak ze ja ogier pozbawia glowy
i koniec konicem tak byc musialo
ogniste cialo sie zakochalo
i choc szukalo wyjscia z ruiny
nikt nie zrozumie zadnej dziewczyny
pytajac niebios i gwiazd na niebie
czy kocham ciebie czy kocham ciebie??
na to pytanie odpowiem pytaniem
a co nazywamy kochaniem?
ogier szlony
nie oswojony
ze swym plomieniem
biegnie na oslep w zycia zapomnienie
niepewny siebie
niepewny ciebie
ufajac zyciu ufajac bogu
ze ja znalazles w tym siana stogu
i nie ma pewnosci i nie ma gwarancji
by przyznac sobie swej racji
bo jesli cos nie pasuje
i wszystko sie psuje
zakoduj sobie w swojej tepej pale
zostaw, zapomnij... lepiej pozno niz wcale
dla walecznych, i niebezpiecznych.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.