Zgasło moje życie
kiedy siedzę sama
czuję się niekochana
i łzy jak perły płyną
bo radość i miłość z wiatrem przeminą
siedzę na balkonie i w gwiazdy się
wpatruję
może od upadku jedną uratuję
i księżyc swą poświatą muska moją twarz
może w walce nieustannej ze słońcem
wygrasz
i dalej po mej twarzy lekko płynie łza
wciąż się zastanawiam ‘czy to
naprawdę ja?’
w zbite kawałki lustra patrzeć już nie
mogę
a w mym sercu pustym odczuwam tylko
trwogę
‘teraz chcę umrzeć!’ krzyczy
serce moje
wciąż woła ‘umrzeć chcę bo niczego
się nie boję!’
biorę żyletkę do ręki
to już koniec mej udręki
przekreślam wszystko i przecinam żyły
lecz one nędzne głęboko się ukryły
tnę już mocniej wypływa czerwona krew
spoglądam na siebie i myślę ‘co mi
jest?’
a śmierć woła słodko
‘przecinaj dalej głupia
idiotko!’
skończyłam ze wszystkim i ona mnie
zabrała
ona czyli śmierć dalszego życia nie dała
widzę światełko dochodzę do niego
i znajduję się na dnie życia mego
spadłam do otchłani już się nie
wydostanę
i coraz bardziej rozdzieram w mym sercu
ranę
śmierć podąża za mną choć już mnie
zabiła
ja czuje dalej jakby się na mnie mściła
widziałam już jej chłodną dłoń
a za nią galopem podążał dziki koń
zraniła mnie swą srebrną kosą
czułam jak zimne wiatry zaraz mnie
uniosą
i odczuwałam straszliwy ból
a przed oczami ukazał się ciemności król
nie wiem co zrobić miałam
więc się śmierci poddałam
a teraz z mojej winy
najpiękniejsze skarby życia tracimy
...dla Ciebie...
Komentarze (1)
Bardzo piękny,aczkolwiek dramatyczny
wiersz,przepełniony zalem, łzami...pięknie..