Złoto płynęła do kadzi
Złoto płynęła do kadzi
Był czas, ze parapety okienne pyłem
obrastały
Tak było każdego dnia, nieprzerwanie
Chodziło się ulicą w dzień , jak w
gęstwinie nocy
Wszędzie, dookoła brudny pył, element
grozy
Na odległość rzucenia kamienia, w malej
oddali
Buchały żarem gardziele, w nich ogień się
palił
Języki ognia rozświetlały ulice, daleko
niósł się płomień
Tam przy martenach, były rodziców dłonie
Gdy noce niebo czarne, piece buchały
świetlną magią
Poeta się zachwycał, Śląsk musiał swój kark
nagiąć
To stalowni serce biło, staliwne złoto do
kadzi płynęło
Zachwycało to widowisko, tęczowe iskry,
dziś, nie ma , ubyło
Pracował młot, wykuwał łańcucha ogniwa
Stawały stalowe mosty, wieże, oręż kuto
Znikły z krajobrazu marteny,
wielkie piece, dziś już ich nie ma
Pył pochował się po lasach, przed nami
lepsze jutro
Czyste niebo, milion gwiazd bym w dłoniach
ścisnął
Na mój Śląsk spadł zielony ostrza
płomień
Nie ma kowadeł, młotów, w ciężkiej pracy
jęki
Zieleni i kwiatów pełno, jak ręką, widok
daleki
Okno parapet lśni, w nim słońca promień
Kładę na nim swe spracowane dłonie
Tyle zmian wokół pięknych nastąpiło
Moja miłość do mej małej ojczyzny, miłością
płonie
Komentarze (2)
Ja podobnie jak Austeria nie wystawiam złych
komentarzy bo nie poczuwam się na tyle fachowcem.Ty
natomiast nawet nie wystawiasz komentarzy,lecz w
szyderczy sposób drwisz i to świadczy o twojej
kulturze.Co do fachowości to popatrz na to co
napisałeś.To nie jest wiersz to zaledwie wypracowanie
ucznia z podstawówki,więc o czym chcesz dyskutować.
Oczywiście że możesz, wiem że czasem komentarze bolą,
ale ja nie jestem znawcą więc nie wystawiam złych
komentarzy, jeśli wiersza nie czuję lub go nie
rozumiem po prostu na niego nie głosuję
Pozdrawiam