Zmęczeni...
Zachrapało towarzystwo
w fotelikach na ogrodzie,
tylko jeden niezmożony...
i to Henio sam na chodzie.
Patrzę na nich i współczuję
co też nocką dziś robili...
że chrapaniem na ogrodzie,
wszystkie ptaszki wygonili.
Mi to wcale nie przeszkadza
słonko grzeje już w zenicie,
śpią jak susły umęczone...
ja zaś wierszyk o nich piszę.
Kuzyn Edzio tu w gościnie,
moja żona przy mym boku,
tak wtórują sobie głośno
niczym kozły gotów skoku.
Co ich łączy teraz we śnie
wycieńczeni są na twarzy,
każdy ręce ma złożone...
wygląd mają gospodarzy.
Edka ręce pomarszczone
widać życie nie pieściło,
żony razem jak w modlitwie
co mnie nawet rozśmieszyło.
Wymęczeni koncert dają...
jakby marsza komuś grali,
ja sam jeden jestem z nimi
chyba mnie mają na fali.
Głowa Edzia na bok spada...
brzusio brodę wnet podpiera,
a ja patrzę na nich biedny,
gdzie im bieda tu doskwiera.
Chyba zrobię im pobudkę...
gotów przespać sjestę całą,
noc przesiedzą na balkonie
gdzie ją chętnie przegadają.
Tak pobudkę zarządziłem...
koniec nastał tego grania,
zerwać teraz też coś trzeba
i się zabrać do sprzątania.
Komentarze (19)
Co im dało współspanie?
Na dwa głosy chrapanie!
:))Mily,wesoly wiersz:)Pozdrawiam.
witaj,Heniu ładny sielankowy wiersz,ukłony
Witam Heniu
ubawiłeś mnie tym wierszem
dobrze,że pobudkę zarzadziłes... bo by jeszcze sjestę
przespali
pozdrawiam serdecznie:)