Zmierzchem
prosisz mnie bym wstał z kolan
gdy chcę grzeszyć u twoich stóp
moje oczy modlą się żarliwie
niczym wierny ślepo wpatrzony
w swojego boga
bezgłośnie rozwiązując zagadkę
krótkowzroczności
unoszę cię tak wysoko
tracąc oddech w rozrzedzonym powietrzu
złapane refleksy światła w sieci
błagającego o tlen mózgu splotły się
w kupałowy wianek na twoją skroń
oślepiając mnie doszczętnie
a ty odganiasz czarne motyle z ciała
gdy pełznę jeszcze w kokonie swoich snów
szukając choćby jednej nitki
w pajęczynie marzeń
która zaprowadzi do transformacji
zdolnej nadać mi ludzki kształt
choć reżyser dnia
właśnie zaczął wyświetlać
napisy końcowe
Komentarze (16)
To zostań reżyserem...
Pozdrawiam serdecznie...