Znienacka
Ubrana jeszcze w radość poranka
Siedzi samotnie na ławce w parku
Jakby przeczuwała nadejścia burzy
On planował to od rana
Składał słowa tak by Ją bolało
Rozmowa opleciona cierniem
Okalała jej serce
Ściskała tak by czuła tylko ból
I odszedł...
Zostawiając ją na brzegu jeziora...
Trzymała w dłoni krwawiący kwiat
Zaciskając dłoń coraz bardziej
Krew pulsacyjnie wypływała
Jej serce łkało...
Wymazywało ślady szczęścia...
Gdy piękny księżyc
Topił się w tafli jeziora
Wróciła do domu...
Na twarzy brakowało jej życia
Była wciąż nieobecna
Pogrążona w myślach
Zbliżała się godzina snu
Przygotowana na noc...
Wtulając się w poduszkę
Zapłakała ostatni raz...
Nikt oprócz jego nie wiedział
Dlaczego drogę śmierci wybrała
Lecz przedtem napisała list
Adresowany „do Niego”
„I teraz gdy mnie nie ma
napisz krwią na ciele mym
że warto było
żyć...”
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.