Klątwa cnotliwej nade mną
Broniłam się nie chciałam, dziś nie wiem
czemu,
Lata mijały, byłam niepotrzebna nikomu,
Zmieniały się rządy, rzeki płynęły i płynąć
będą,
Ja zatwardziała, klątwa cnotliwej nade
mną,
To była mgła, rozpościerająca nad łąką,
To on, oczy dwóch jezior w średnim
wieku,
Cichy w słowach, które nutką grały,
Jego ciepłe dłonie czule mnie dotykały,
Zatraciłam zmysły, gdzie się podziały,
Zakazy, niezrozumiały przysięgi,
Mój Boże, dlaczego dopiero dziś po
latach,
Doznaję piękna, we mnie pierwsze w rozkoszy
jęki,
Zbliżał się i był to wtedy dla mnie świat
cały,
Dwa jeziora, te oczy, szepty słowem
kochały,
Dopiero on o siwej skroni i męskiej
twarzy,
Czynił to delikatnie, subtelnie inaczej,
Kazał mi smakować pachnącą ziemie,
Uniesiona zaczynałaś w rozkoszy iść ku
niebie,
Szłam wolno, jak wolne były zmysłowe
szepty,
Coraz szybciej biegłam ku rozkoszy w te
pędy,
Omamił mnie pachnącą ciepłą ziemią,
która była mięciutka jak wata pode mną,
Oddechy przenikały trawy i dalej biegły,
Najpiękniejszy był świat w rozkoszy
rozległy,
Zabieram resztki ż życia zmarnowanego,
Doznałam rozkoszy wybuchałam ogniem,
Świadkiem chwili była zielona przyroda,
Doznania, radość — cudowna życiowa
przygoda,
Drzewa chyliły nade mną rozłożyste
konary,
słońca strumienie przenikały przez
szpary,
Dotknęła mnie natura swoim palcem,
Szumiąc słowa, życie pije się jednym
haustem.
Autor: Slonzok
Bolesław Zaja
Komentarze (3)
Nietuzinkowy erotyk.
Pozdrawiam serdecznie :)
Erotycznie i nie do poznaki, że to taki właśnie wiersz
.
Czytałam z zachwytem.