29 Maja - 2003r
Maj choć piękny - był upiorem,
dzień pochmurny - noc z gwiazdami.
Jedna spadła meteorem,
głaz się stoczył do otchłani.
Rozkrzyczało się powietrze,
szlochem łez w cichej przystani.
I ulewne spadły deszcze,
na kamienie twardej grani.
Bardzo kruche ludzkie szczęście,
nic nie może trwać wiekami.
Jak się podnieść po tej klęsce?
i uczesać los stargany.
Kto przywrócić radość życiu?
gdy samotność nie ma granic.
Ile można łkać w ukryciu?
i tak cierpieć - przecież za nic.
Komentarze (4)
Samotność milczeniem uciska....
Zagubiona w szkolnej ławce.....
Zabawą w jesienne ogniska.....
I w te, razem puszczane latawce......
Samotność wygląda oknem....
Wciąż czeka Twoich kroków....
Kiedy oczy od tęsknot mokre....
I zimnych poranków wschodów.........
Ma granice też samotność .....
Uwierz tylko w lepsze jutra .....
Jak najszerzej otwórz okno.....
A nie będziesz więcej smutna..............
najpiekniej pozdrawiam.....i jako Los więcej nadziei
pozostawiam
Cztery lata to ...i długo i krótko - ale zapomnieć się
nie da nigdy. Lekko się pisało..a serce płakało!
Pozdrawiam.
Pees.
Zgadzam się z ;) opinią o "mojej bieli"
Ładny płynny, lecz treść bolesna.No cóż, życie różne
przynosi niespodzianki...
Lekko się czyta,bardzo ładnie napisany ten sylabik:-)