60 gorzkich marzeń...
chłód spokojnej bieli...
zesłany z nieba...
otula zmrożoną Ziemię...
sprawia, że zasypia...
w iluzyjnym śnie nie czuje nic...
wpatrzona w niebo, nie zamykam już oczu...
pozwalam by biel opadała na nie...
pozwalam, by przestały widzieć...
ufnie przytulam się do białej pierzyny...
ściskam w ręku pudełko po zapałkach...
na którego dnie...
60 gorzkich marzeń...
chłód spokojnej bieli...
zesłany nocą...
otula moje zimne ciało...
sprawia, że zasypiam...
w fantazyjmym śnie, nie czuję już nic...
szklane oczy wpatrzone w niebo...
nie zamkną już powiek...
pozwalam by biel spłynęła na mnie...
pozwalam by wzięła mnie w objęcia...
ufnie przytulam się do mej sennej
pościeli...
ściskając w ręku pudełko po zapałkach...
na jego dnie...
nie ma już nic...
zasypiam...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.