63 dni
A.
powietrze spało na twoich policzkach
poranny oddech walczył z dniem o miejsce w
twoich włosach
cisza odbijała się od ściany
i zatrzymywała na twoich ustach
spragniony wyznań szept gwizdał w uszach
nie pozwalając zapomnieć
o bliskości
cyfra cztery wyznaczała nasze bycie
czas zamknął się w godzinach nocnych
i popołudniowej drzemce
byłam spojrzeniem
łowionym przez ciebie
w chwilach rozkoszy
byłeś pragnieniem
łaknionym przeze mnie
w napięciu dotyku
kradziona namiętność
smagnięcia uwagą
przelotne spojrzenia
urywane słowa
niespodziewanie dały nam siebie
pozwalając się zachłysnąć
krótkie pożegnanie
i już cię nie ma
znów łowię ciszę
nasłuchuję kroków
otwieram drzwi
by wpuścić twój zapach z klatki
i przytulam ręce do wspomnień o tobie
za 63 dni będziesz
dotykał mojej duszy
zatracając w drżeniu ciała
a ja
ubrana w obietnicę
zapewnię cię
że trwamy
Komentarze (4)
Zaintrygował mnie tytuł, myślałem, że będzie o
Powstaniu w Warszawie. Na szczęście pokojowy klimat,
miłość, która za te 63 dni w pełni rozkwitnie.
Oby zapach tej miłości przetrwał przez całe życie!
Pozdrawiam.
Trwamy i przetrwacie te 63 dni. Pozdrawiam
dramatyczny poruszający wiersz pozdrawiam
Przemawia od serca do serca Twój wiersz.
Pozdrawiam