Adopcja
Spojrzałam na Twój lekko przekrzywiony
podbródek,
brązowy pieprzyk uśmiechał się z kącika
ust,
kruczoczarne rzęsy nie pasowały do
jaśniejszych brwi,
śpiąc ukrywałeś swój błysk w oku.
A szkoda!
Pogłaskałam Cię po nieproporcjonalnie
maleńkiej główce,
przytrzymałam odrobinę za pulchne
rączki.
Przeczesałam delikatne, niewinne włoski,
zapowiadały się loki podpatrzone u mnie.
Nie spodobały Ci się moje zabiegi,
zmarszczyłeś zabawnie idealny nosek.
Łza szczęścia, a może wzruszenia kapnęła na
Twą twarz.
O zgrozo!
Z rozmarzenia wyrwał mnie Twój szloch,
od małego nie pozwalasz przerywać sobie
drzemki.
Płacz stawał się coraz donośniejszy.
Niepokojąco monotonny.
Dziwnie przewidywalny.
Wyuczony.
Była 6:07.
Ból.
Praca.
Budzik.
Dlaczego podjęłam najlepszą decyzję?
Komentarze (20)
Dziękuję wszystkim :) Janusz Krzysztof skorzystałam z
sugestii - dziękuję.
podoba mi się:)
Moim zdaniem przede wszystkim jest ciekawie. Czuję, że
będzie dalszy ciąg tej opowieści, chętnie przeczytam.
"Łza szczęścia czy tam wzruszenia" - zmieniłbym na
"Łza szczęścia, a może wzruszenia" (zbitka "czy tam"
kojarzy się z "czytam").
Pozdrawiam
Zgadzam się z Dorotką
Bardzo bolesna refleksja
Pozdrawiam
mocno i bardzo boleśnie, jednocześnie interesująco i
nieszablonowo; warto było przeczytać