Anioł .. którego zabiłem ..
Mała blondyneczka ,
Z tak , niewinną minką
Z kręconymi włosami ,
Była śliczną dziewczynką ..
I serduszko czyste ,
Pełne miłości miała ..
Uśmiech słodki na ustach ,
Wszystkim w koło rozsyłała ..
Mama , tata , braciszek ,
Bardzo ją kochali ..
Była dla nich wszystkim ,
Skarb od losu dostali ..
Jeden moment , jedna chwila ..
TRZASK ! KRZYK ! PŁACZ !
I nie ma już motyla ..
Właśnie wracał od kolegi ,
Był pod wpływem alkoholu ..
Nie spodziewał się że tak skończą
Się tym autem 'bigi'
Nie zobaczył , gdy na drogę ,
Mała kruszynka wybiegła ..
Ona też mknącego auta ..
Początkowo nie spostrzegła ..
Nie hamował , no bo , po co ?!
I tak już nic nie naprawi ..
Teraz śni się każdą nocą ..
Ona płacze ! Ona krwawi !
Jednak , nadal uśmiechnięta ..
Jak aniołek , z skrzydełkami ..
Z aureolą , tak jak święta !
Śni się całymi nocami ..
zwracam się do Ciebie morderco ! morderco który wsiada za kierownice pod wpływem alkoholu ! nie odbieraj rodzinie szczęścia , uśmiechu na twarzy ! po prostu tego nie rób !
Komentarze (4)
piękny wiersz:) jednak niestety wciąż na świecie jest
wielu bezmyślnych morderców szczęścia:(
zostawiam tu plus...niech bedzie on tez apelem i
krzykiem
Treść brzmi troche,jak zwiewne bezpodstawne, wiosenne
szczęście, dlatego zdziwił mnie temat.Nie trafia do
mnie, gdy ktoś pisze o śmierci w sposób tak prosty,
bez głebszych uczuć, trudnych sformułowań.Zabrzmiało
jak bajka dla dziecka.
dobry wiersz, taki prawdziwy, ile jest w życiu takich
sytuacji, pozdrawiam +