Anioł
Z bożej kary znakiem wyrytym nad brwią
Upada Anioł w niskim pokłonie
Za oddech Niebu płaci własną krwią
Wyciąga swoje zdrętwiałe dłonie
Idzie nie spodlony przez podłości morze
Z pochodnią w ręku na własnym pogrzebie
Głowę opuszcza w głupiej pokorze
Ze szczytów otchłani woła do siebie:
Ten, który dusze rwie na szmaty
Który szarpie ciała, teraz triumf święci
Uwolnij mnie proszę zza żelaznej kraty
I weź mnie z westchnieniem śmierci...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.