Anioł na ziemi.
Wolnoiścią żył
i wolny był,
bo tak mu było dobrze...
Choć egoizmem swym
i samotnością też
zabijał wszystkich,
rozgniatał jakl wesz...
I wolał być sam
i w samotności umierać chciał.
Po dłuższym czasie jednak,
pojawiła się ONA.
Była dobra i miła,
w zwiewnej sukience jak wiatr.
Chciała mu pomóc,
a on opierał się.
Nie chciał pomocy,
krzychał, że chory jest.
A ONA chciała mu tylko pomóc.
W końcu przełamał się...
... i uległ miłości,
umierał powoli,
ale już nie w samotności.
Było w nim mniej smutku,
a więcej radości.
Pomogła mu odejść
z uśmiechem na ustach.
Pomogła mu być,
żyć
i chcieć.
Nauczyła go miłości
i zniknęła gdy umarł,
zniknęła w oddali...
Ślady po niej zatarły się,
słuch po niej zaginął.
Ale ONA żyła,
żyła wciąż tylko miłością do niego.
Chciała nadal z nim być,
lecz nie mogła.
I nie potrafiła się zabić
nawet dla niego.
Właśnie skończyła się modlić.
Modliła się by mogła,
znów zobaczyć jego.
Wyszła więc z domu.
Letnią sukienkę rozwiał JEJ wiatr,
JEJ złote włosy, leciały w świat...
Usłyszała pisk opon,
zobaczyła samochód......
....... na ulicy spotkała ją smierć....
Znów włosy JEJ jasne,
wiatry rozwiał szalony,
upadła na ziemię...
I przyszedł po nią
JEJ Ukochany...
Modlitwy wysłuchał jej Bóg.
Została Aniołem na ziemi
i nigdy już
nie przestała się uśmiechać.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.