Apokalipsa
Gdy Ziemia się czarnym okryje całunem,
i księżyc na niebo nieśmiało się wtoczy,
gdy pewne planety pewny układ stworzą
rozbłysną czerwienią moje martwe oczy.
Wylezę spod ziemi z triumfalnym
okrzykiem,
uniosę nad głową me berło kościane,
i powiem "Mo hadram ant castast de
coris"
bo na to zaklęcie szwadron trupów
wstanie.
I jedno, jedyne będę miał pragnienie,
by niszczyć, pożerać, mordować i palić,
nienawiść do ludzi połączę z
cierpieniem,
i nikt się nie zjawi aby was ocalić.
Wraz z armią potworów ruszymy na
rzeźnię,
zniszczymy wasz nędzny gatunek,
i głupcem okaże się ten który myśli,
że w kulach z ołowiu odnajdzie ratunek.
I wiem doskonale, że dzień ten jest
bliski,
i czuję wyraźnie krew waszą,
i widzę te ciała na strzępy rozdarte,
a moi poddani świeczki życia gaszą...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.