Avicii
Raper, dj- ej piosenkarz nie wiem
nie znałem człowieka ze Szwecji
28 lat i już nie żyje nie chorował
sam tak postanowił
Nie umiał unieść sławy pijaru
inni mu podobni nie mają
takiego problemu on z tego
powodu był szczęśliwy inaczej
Wybrał dla siebie życie poza
życiem i nic nikomu do tego
Gdy zobaczę przypadkiem
sznur na szyi czyjejś
zawiązany na suchej gałęzi
Odciąć czy zostawić nie wiem
uratuję życie, czy je uczynię
przeklętym?
Komentarze (36)
:) Ewo, również pozdrawiam.
marcepani, całkowicie się zgadzam z tym, co
napisałaś. Jeśli śmierć rozumieć jako naturalne
następstwo życia, to tak. W naszej mentalności jednak
tkwi właśnie przekonanie, że o śmierci lepiej nie
mówić / bo to jakby wywoływanie wilka z lasu/,
dlatego tak nam trudno ją zaakceptować. Problem
eutanazji i dobrowolnego zakończenia życia, jest
bardzo trudny i złożony. I na ogół kierujemy się
przekonaniem, że jeśli ktoś popełnił samobójstwo, to
zawinili bliscy, bo nie potrafili mu pomóc. Nie jest
to wcale takie jednoznaczne, ale łatwo ulegamy
schematom.
Bardzo Cię pozdrawiam.
Ewo, podkreśliłam - naturalnym - bo ksiądz Kaczkowski
nie popierał eutanazji, tym bardziej śmierci
samobójczej - uczył się z nią oswajać i na pewien
sposób akceptować, jako naturalna kolej rzeczy, w
istocie życia człowieka, który się rodzi, żyje i
ostatecznie umiera. Jak mało kto potrafił swobodnie o
niej mówić, ba dyskutować. Nie robił ze śmierci tabu.
Przecież jest nieunikniona...
marcepani, a co to znaczy: "naturalnym" ? Czy
nieuleczalna choroba jest czymś naturalnym? Czy ból
życia nie jest także chorobą, tyle, że o innej
etiologii? Do końca tego zresztą nie wiemy, dlaczego
niektórzy popadają w takie stany psychiczne, że nie
chcą żyć. To nie zawsze jest wyłącznie nieumiejętność
radzenia sobie z problemami. Śmierć samobójczą
wybierają także ludzie, którym z pozoru nic nie
brakuje. Książki J.Kaczkowskiego przeczytałam
wszystkie. On o śmierci wiedział najwięcej, bo był z
nią na co dzień, także własną. Jego "nie spieszcie
się" nie opisuje takich przypadków, o jakich piszemy,
kiedy nie chce się żyć, albo po prostu nie ma się już
na to siły.
Smutny i bliski mi ten wiersz... pozdrawiam
cieplutko:)
marcepani: dodam jeszcze jeden szczegół, raczej
zdarzenie. Ona najpiękniejsza w klasie, on mały
niepozorny z bardzo grubymi okularami. Zaraz po
maturze on szybko tracił wzrok, całkowicie nie
stracił. Nie mieli nawet 20- tu lat gdy odeszli razem
trzymając się za ręce. To była moja koleżanka i kolega
z klasy.
...podkreślam - naturalnym.
Wszystko to prawda, co pisze E.M. Chciałam jednak
zwrócić uwagę na pewien szczegół... ks.Kaczkowski z
racji zajmowania się nieuleczalnie chorymi w
stworzonym przez siebie hospicjum - odnosił się
wyłącznie do sytuacji godzenia się rodziny z
naturalnym odchodzeniem osób, które kochają - to takie
trudne, zwykle do końca szukają pomocy... Zresztą
polecam jego książkę "Czekam na was, ale się nie
śpieszcie".
Ewa Marszałek: Ewuniu popieram to co napisałaś,
Holendrzy taki stan nazywają: cierpienie z powodu
życia. Jak wiesz, ks. Kaczkowskiego mam ciągle w
pamięci.
To problem, który wiąże się także z problemem prawa do
eutanazji. Czasami życie jest tak wielką udręką i
bólem, że chce się świadomie wybrać prawo do śmierci.
To nie jest prawda, że samobójstwo jest wołaniem o
pomoc. Może tak się zdarzyć, ale to nie jest zasadą.
Dla mnie niezapomniane są słowa księdza Jana
Kaczkowskiego: jeśli ktoś chce już umrzeć, nie
naciskajmy na niego, że musi walczyć i żyć, bo to
tylko nasza egoistyczna chęć pozostania w zgodzie z
własnym sumieniem. Pozwólmy mu odejść w spokoju.
Nie jest to cytat, ale Jego pogląd na tę sprawę.
Głęboko mądry, szlachetny i ludzki wg mnie. A owo
"odcięcie" to przecież tylko przenośnia, jakiej użył
Autor wiersza. Ja jestem chyba za słowami księdza
Kaczkowskiego.
Postawiłeś, Zbysiu, trudne pytanie...
krzemanko, Arku: Pewnie na 100 takich przypadków 101
będzie takich, że ludzie odetną ale problem pozostaje,
i nie taki znów abstrakcyjny.
samobójca, jeśli chce skończyć z życiem, zawsze spełni
swe zamiary.
a czy go odciąć? dla własnego samopoczucia raczej tak.
Zmusza do refleksji. Msz gdy natkniemy się na kogoś,
kto usiłuje popełnić samobójstwo nie rozważamy:
ratować czy nie, instynktownie odcinamy sznur.
Próba samobójcza może być wołaniem o pomoc. Ten kto
naprawdę chce odejść,
robi to, sprawdzając czy nikt tego planu nie zakłóci.
Byłam kiedyś na pogrzebie dziewczyny, która nie
otrułaby się gazem, gdyby matka wróciła z pracy o
zwykłej porze:(
Pozdrawiam:)
...odwieczne dylematy, istot kroczących po tym łeż
padole...unicestwić siebie, czy pozwolić unicestwić
się innym?
pozdrawiam:))
marcepani: to jest dylemat, co nie jest równoznaczne z
obojętnością.