Bajka czyjegoś ojca
Kiedy zrodził się na ziemi kwiatek polny
Kiedy runął któryś dom a ktoś zatonął
Kiedy ktoś swój klucz od domu w lesie
zgubił
Urodziła się w samotni - ojciec mówił
Nikt nie zważał na jej przyjście w wielkim
świecie
- Pyknął fajką i zamyślił się na chwilę -
Śniegiem z drzewa ją rzucały małe dzieci
Chociaż była taka dobra taka miła
Miała suknię obszarpaną w biały groszek
Jakiś sweter tenisówki czy kalosze
Ciemną kitkę białą wstążką przewiązaną
i się śmiała chociaż była niekochaną
A jej życie było tak jak płatek róży -
Wciąż czerwone wciąż płaczące ususzone
Nocą kryła się pod drzewem w czasie
burzy
w ręku kryła swoje serce zatrwożone
Żyła zawsze żyła wczoraj i żyć będzie
Śpiewać tańczyć będzie z wichrem hulać w
pędzie
Będzie uczyć szczęścia śmiechu dotykania
Bo to bóg jest nad bogami - od kochania!
Skończył ojciec swoją na dobranoc bajkę
Pstryknął światło przymknął drzwiczki
zgasił fajkę
Nad jej życiem dwie uronił łzy radości
Choć nędzarka - nauczyła go miłości
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.