Bajka o Nibykrólewnie i Poecie
Hen, za siedmioma górami
W nadmorskim kraju, rzecz pewna,
Wcale nie dawno temu
Żyła Nibykrólewna.
Ojciec król trapił się właśnie
I pani matka wielce,
Komu dać rękę córki
Kogo wybierze jej serce?
Ruszają w świat heroldowie
Z poselstwem ziemię przemierzać,
Że król oczekuje zięcia
Księcia albo rycerza.
Tymczasem owa dziewczyna,
Jak będzie stało w annałach,
Nie chce o nikim słyszeć
W poecie się zakochała.
Król rozsierdzony wielce,
Lamenty córki daremne,
Uwięzić poetę, a jakże
Rozkazał w piwnicy ciemnej.
Nie koniec jednak na tym…
Z najodleglejszych krain
Zarządził wszystkie pióra,
Pozbierać, zniszczyć i spalić!
By nieposłuszeństwo owo
Już ostatecznie ukrócić,
Budować kazał szafot
Poetę o głowę nań skróci.
I byłby to pewnie koniec…
O dziwo! Wszak nic nie wskórał,
Bo jak wyrok śmierci podpisać
Gdy nie ma już nigdzie pióra?
***
Zrozumiał, choć trochę późno,
Tę prawdę, co się wykłada,
Że kto pod kim dołki kopie
Sam w nie - niestety wpada.
A koniec będzie bajeczny
I wierszy bardzo wiele,
Już trąbią heroldowie
I proszą nas na wesele.
Szymonkowi od cioci
Komentarze (2)
bardzo lekkie piórko, gratuluję
pzdr
Ładnie napisana, mądra bajka dla dorosłych też.
Pozdrawiam :)