Bajka, prawdziwa!
Kiedyś leżąc pośród leśnego runa
Zasnąłem. Huk! Uderzenie pioruna...
Ocknąłem się doznawszy olśnienia,
Dookoła jasność, brak zaciemnienia.
Noc przecież była gwiazdami pachnąca,
A teraz tęcza! Promienie słońca!
Ach jak tu pięknie, pragnę tu zostać.
W dodatku... Kto to? Widzę czyjąś
postać.
Urodą przyćmiewa wszystkie dziewczyny,
Krocząc w blasku rwie słodkie maliny.
W końcu nagłego olśnienia doznaję,
Jakaż jest piękna, już ja poznaję!
Przede mną stoi w bieli ubrana,
Kobieta przeze mnie ogromnie kochana!
Pragnę ją objąć, podać jej ręce...
Do niej należy me serce!
(...) W końcu z uśmiechem wyciąga
dłoń...
I prosi... bym czule tulił ją...
Komentarze (2)
Wiersz niczym bajka. Podoba mi się dobór słów i rymów.
Ech, fantastyczny wiersz ze szczęśliwym zakończeniem .