Bal
W wielkiej Sali z kryształami
Piekne panie tańczyły z panami
I po tej Sali między szeptami
Pływały dźwięki jakby łódkami
Zgrabnie poruszały się płomienie
czerwone
Jedynie gwiazdy milczały jakby urażone
Obrócone lekko w strone księżyca
Straszyły ze w koncu wyjdą z ukrycia
On jednak zmęczony nocnym czuwaniem
Zajął się cichym ,słodkim spiewaniem
Po Sali przeszlo jego mruczenie
Dla gosci to jednak żadne zdziwienie
Wtopili się slodko w owa melodie
rozkoszy
Nie zwazali ze dziwny blask się panoszy
To zbuntowana gwiazda wstąpiła na bal
Lecz Niewiadomo czemu
zamknęła wtedy powieki jedna z pan
Ta pierwsza po chwili zgasla- nie
zatańczyła
A piekna dama już się nie obudzila
Tym co umierają lecz bardzo chcą życ oraz tym co umierają na własne życzenie nie myśląc o innych***
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.