Ballada o gitarze
Jeszcze dzisiaj podwórka Warszawy, tęsknią za tobą Tato i za twoja gitarą...
W albumie rodzinnym, ongiś pozłacanym,
zszytym pergaminem, skórą powlekanym.
Na pożółkłych fotkach cykniętych gdzieś w
barze
zobaczyłem ojca jak gra na gitarze.
Grajek nuty zgubił, przeniósł się w
zaświaty,
i z zerwaną struną wisi splot kosmaty.
Pudło niby serce pękło jej na dwoje -
skończyła gitara tak koncerty swoje.
Po latach na strychu porządek robiłem,
w pajęczynach wnękę za komin odkryłem.
Pośród starych gratów, zakurzona cała,
na ścianie gitara bez struny wisiała.
Nie poznacie dzisiaj dźwięków tej
gitary,
jak zalśnił i odżył ten instrument
stary.
Z nowymi strunami w wstążki umajona -
z wnuczką gdzieś do baru poszła
nastrojona...
Komentarze (20)
Gitara ma piękne brzmienie :)
Dołączam do czytelniczek, którym spodobała się
opowieść o pamiątkowej gitarze. Msz temu wersowi
"w pajęczynach wnękę za komin odkryłem." przydałaby
się korekta. Miłego dnia:)
Twój album jest cudowny :-) mam od kogo się uczyć
ubierać myśli w słowa :-) ślicznie :-)
wspaniale, ze zostala odkurzona i sluzy dalej:)
piekne wspomnienia...
pozdrawiam serdecznie:)
Bardzo lubię jak piszesz...pięknie...pozdrawiam i
życzę cudownego weekendu.