Bezustanny upadek
To stało się powoli.
Bo wiedziałem, że Cię zraniłem.
A Twój ból rozprzestrzeniał się po
ciele.
Zalewając sennie. Skutecznie infekując cały
krwiobieg.
Przez chwilę się bałem.
Że Cię złamałem zupełnie.
Jak kość, która pęka na pół w wypadku
samochodowym.
Wystarczy na to sekunda.
Jedno znaczące słowo.
By serce zapadło w śpiączkę.
I odmówiło, żeby kochać.
Wiem, potrzebowałaś mnie, bym Cię
naprawił.
Trzymając Twoje pogruchotane myśli w
ramionach.
Ale uwierz mi, powinnaś chcieć, abym Cię po
prostu kochał.
Podczas gdy Ty postarasz się pokochać.
I naprawić samą siebie.
Komentarze (5)
nietuzinkowy wiersz bardzo intryguje Pozdrawiam
serdecznie :)
Ciekawy tytuł - już on intryguje, a dalej jest jeszcze
lepiej.
Pozdrawiam
Raniący, cierpi tak samo, jak zraniony. Pozdrawiam. :)
Cos intrygujacego w nim jest... pozdrawiam
Ciekawy wiersz, nietuzinkowy , oryginalny. Pozdrawiam.