Bielszy odcień bieli
Pierwszy raz umarłem, gdy po mgły
poranne,
rozpachniałaś siana potargane grzywy
zdumionej stodole, z dziewictwa
obdartej,
co ślepa i głucha i że śpi na niby,
pieszcząc potajemnie chuć od gwiazd
nabrzmiałą;
i usnąć nie może, pełniejsza od pełni,
niby ćmy w agonii, uwalniając rano
roje Perseidów z firanek pajęczyn.
Gdy siano ostygło, brałem słońce w
dłonie.
Poświatowską obręcz toczyłem po ziemi,
byś niczym u Prady, po życia dywanie,
z porośnych dmuchawców utkała gobelin;
i chociaż przez lata czas ślady zacierał
i pamięć rozmywał, kim byłbym bez
ciebie?
Niebytem bez duszy, profanem, przecherą,
czy głupcem, co nigdy nie zbłądził do
nieba.
https://www.youtube.com/watch?v=CJxpKlTID2Q - nasz pierwszy weselny taniec
Komentarze (122)
Świetny wiersz, Arku, bardzo mi się podoba jego
bogactwo środków stylistycznych, jak dla mnie bomba!
Na dodatek nostalgicznie, z nuta sentymentu, no i rymy
takie, jak lubię.
Pozdrawiam serdecznie i też się polecam, miłego dnia
życząc w ten świąteczny czas :)
Wiersz zatrzymuje i optymizmem otula. Subtelnie i
romantycznie wspomnienie bliskości są opisane. Ważne,
że nadal w sercu zachowane. Udanego i beztroskiego
dnia:)