BLUSZCZE MOJEJ JAŹNI
porośnięta bluszczem
otulona mgłami
snem nadchodzi niemym
i otwiera bramy
do świata umarłych
miłości bez twarzy
mandragory korzeń
tworzy te obrazy
kolory purpury
głębią są i tonią
tkane czasem przeszłym
wyciągniętym dłoniom
niosą ukojenie
i wizje ulotne
przenikają zmysły
niezamkniętym oknem
wchodzą jaźni cienie
duchy mrocznej strony
podnoszę powieki
widzę klif ten stromy
szybuję bez skrzydeł
ponad chmur błękitem
opadam bezwolnie
życie jest dopite…
Komentarze (31)
Czesto miewam sny, w których latam nie mając skrzydeł
ale nie są tak mroczne.