Burza w szklance wody
...politykom dedykuję ten rozwodniony temat.....
Do pewnej szklanki, tak, dla ochłody,
wlały się równe dwie części wody.
Woda ta była z różnych imbryków,
wpadło więc kilka drobnych składników.
A, że ta jedna była sodowa,
więc uważała się za ciut lepszą;
ty jesteś zwykła woda kranowa
- kłócą się ciągle, ciągle coś pieprzą.
Woda jak woda, jest przeźroczysta
Po co te nerwy, tyle paniki.
Więc się połączcie i będzie kryształ
- bulgocą ze dna inne składniki.
O połączeniu widu ni słychu
Jedna się mądrzy, druga nadyma
Każda uparta, pełna przepychu
Szklanka się boi, że nie wytrzyma
Podczas tych kłótni oraz żenady
Na wierzch wychodzą z dołu osady
Jedne chcą pomóc i negocjować
Inne w tych mętach coś upolować
( gdy tak się dzieje w większej
szklanicy,
zysk czerpią tylko ci kłusownicy,
którzy na łowy z wielką nadzieją
idą, bo wtedy ryby głupieją)
I szklanka pękła z tego ciśnienia
Woda chlusnęła aż po sam próg
„Ostały ino” smaku
wspomnienia
„miałeś chamie złoty róg”!!
Szklanki się zeszły, by coś uradzić;
Nie może tak jak było, bywać
Nie może woda z wodą się wadzić
I osad mącić i PO PiS kiwać!!
I krok po kroku, i tak po troszku
Woda nam zbrzydnie, bo nie jedyna
Więc sypmy w szklanki oranżadę w proszku
A w organizmie rozpuści ją ślina
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.