Chęci
Okrutne męki czasem przeżywam
i ból me trzewia jak sznurek kręci,
gdy obowiązek na niwę wzywa,
a tu niestety brakuje chęci.
Prysły, jak zwykła bańka mydlana.
Czmychnęły niczym spłoszona myszka,
mówiąc. „Wrócimy na święto Jana,
gdy nas dopadnie w polu zadyszka”.
Wena podsuwa wszelkie frykasy
i zapachami mój kinol łechce.
A mi na kromce plaster kiełbasy
starczy, gdyż pisać jakoś się nie chce.
Woda źródlana z kropelką soku,
choć pod sufitem rym wciąż się plecie,
bo chcę być smukły, więc jak co roku
przed przyjściem wiosny jestem na
diecie.
Żadnych porównań i epitetów.
ciężkiej od lukru zwykłej miernoty.
Oblanych ponczem słodziutkich bzdetów,
jeśli nie starcza na nie ochoty.
Gdy ciepło wróci wtedy być może,
pokażę rymu swego pazury.
Pewnie z kimś znowu pójdę na noże,
tylko przegonię lenia zza skóry.
Komentarze (17)
Cieszę się, że wróciłeś. Każdy ma lepsze i gorsze
dni. Ważne, by się nie poddać. Pozdrawiam serdecznie.
Życzę pogody ducha:)
Witaj
Bierz się do roboty, a nie marudzisz.
Zaczniesz pisać wena powróci.
Serdecznie Sławku
:)