Chleb powszedni
Poniedziałek, sporo po godzinie 19-stej.
Ostatni Pacjent - przemiły Pan po 70-tce.
Z receptą na złożoną korekcję okularową w
dłoni i z wdzięcznością w oczach żegna się
po wizycie.
Jeszcze na chwilę zatrzymuje się i
odwraca:
- Czy ja mogę Panią o coś zapytać?
- Tak, oczywiście, bardzo proszę.
- Jak Pani to robi, że po całym dniu dyżuru
ma Pani w sobie tyle zapału, tyle radości,
tyle siły, by mnie ostatniego przyjąć jak
pierwszego?
Moment na zastanowienie.
- Ależ to Pacjenci przynoszą ze sobą dobrą
energię. Na bazie energii podarowanej przez
pierwszego Pacjenta badam drugiego, na
bazie energii od drugiego - trzeciego...i
tak przez cały dyżur.
- A jeżeli ja jestem ostatni, to co Pani z
moją energią zrobi?
- Za chwilę podziękuję, spakuję do torebki
i zabiorę do domu. Jeszcze dzisiaj
wieczorem upiekę z niej wiersz :)
Dla Was wszystkich za rok wspólnego wędrowania po wersach :)
Komentarze (47)
Z wiersza tchnie pogoda ducha i wielki szacunek do
swojej pracy i człowieka. Pozdrawiam serdecznie z
podobaniem. Życzę beztroskiego dnia:)
Olbrzymia dawka pozytywnej energii płynie z wersów,
z ogromnym podobaniem,
pozdrawiam serdecznie:)