Chłód
Nadeszła zima, a ja umieram otaczana
mroźnymi płatkami
Ich serca są z lodu lecz słońce dawno za
chmurami się skryło
Nie stopi ich też blask księżycowy, który
był mą drogą
Drogą do czegoś co skryte w mej duszy, a
marzenia...
Są drogowskazem bezcennym, ulotnym, skrytym
wśród zimna
Umieram skulona, szukająca ciepła, którego
już nie ma
Czekając na wschód, czekam na śmierć
zrodzoną z chłodu
Tak bardzo sama jestem wśród lodowych
twarzy
Wpatrzonych w me ciemne oczy, kujących me
ciało lodowymi soplami
Nie znajdę nikogo ciepłego co przerwie te
udręki
Gdy wstanie świt umrę na zawsze i żyć będę
martwa
Stanę się chłodna, tłocząc się wśród
resztek śnieżnych płatków
Nikt nie zauważy tej zmiany, szemrającej
wśród wichrów
I stanę się kroplą, łzą niewinną w
przepaści bezkresnej
Jak wspomnienie liche, będę pusta bez
cząstki ognia w mym sercu
Będę jedną z tysiąca kropel porzuconych
wśród traw
A gdy znów nadejdzie zima, szukając ciepła,
będę lodowym płatkiem
Który uśmierca kogoś kto czeka na wschód w
cierpieniu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.