Chłod nocy
Na szczycie katedr zabrzmiał dzwon
Krajobraz wykształcił wreszcie swój
kształt
Hybryda róznych usmiechów patrzy z roznych
stron
Inkwizycja wszechobecnego zła
W drzewa pniu szczelinie
Ptak młody wygląda z niepewnością
Popatrzy za daleko ,wypadnie i zginie
Oniesmielony tą Anioła wysokością
Te dwie błękitne planety
Przesłania szczyt góry najwyższej
Upomni się o swoje ten -pominięty
Którego spojrzenie planetą jest bliższe
Nadeszła noc ,skończyły się marzenia
Księzyc usypia dzieci swoje
Spiewając pieśń tą szlachetną na
dowidzenia
Gdzie przegrane najważniejsze boje
Potargane wszystkie me sztandary
-przegrałem
Uciec czy walczyć do końca
Walczyć sercem swoim czy tylko ciałem
W imie swiecącego słońca
Własnie spadł deszcz - łzy niebiańskie
Anioły lamentują nad losem zołnieży
Co na ziemii błąkają się jak by były
bezpańskie
A przeciez zywot nie bedzie nowy,swierzy
chciałbym te wielkie góry zburzyć
Co dalszy świat mi zasłaniają
Niewinnymi lecz potęznymi płatkami rózy
Co bezbronnie umierają
Umiera nadzieja -tak istotny podarunek
Bez niej nie ma szansu zwycięzać
Bez niej nie ma sensu ratunek
Upadam ,odpowiedzialnośc jest za cięzka
Przybądz chociaż na chwile
Popatrz w moje zakrawione ślepnące oczy
Spójrz na pochodnię którą ugasiłem
Chłodem nocy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.