W chłodzie codzienności
I znów pokaleczyłam palce
znowu pobrudziłam się krwią
kolejny raz mnie zabolało
Dobrze mi tak
Sama potłukłam swoje lustro
Zimne i twarde
Okryte mgiełką obłudy
lśniące kłamstwem
Zbudowane z heretycznych marzeń
Ze srebrnych snów które nie mogą się
spełnić
Sama zdeptałam kawałki zwierciadła
sama plułam w odbicie swoich oczu
sama będę ponosić karę za bycie po prostu
sobą
Mea culpa
Mea maxima culpa
Ale nie moją winą to
że w żadnym z odłamków lustra
nie było odbicia Nieba.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.