Chorzy Na Samotność
W pościel swą wtuleni, całkiem bez
przyszłości.
Nocą odczuwają oczu swych wilgotność.
A jest ich tak wielu, pośród potomności.
Znów poduszka mokra, chorzy na
samotność.
Za cóż taka kara? Pana Boga pytam.
Czemu tak cierpimy w świecie tej podłości?
Odpowiedzi na to nie znajdę, i nie
wyczytam.
Nie wiem za co cierpię ten ból
samotności?
O uczeni w piśmie! lekarze farmaceuci w
aptece.
Cóż po waszej wiedzy? I po waszych
szkołach?
Czemuż na tę chorobę lekarstwa nie
znajdziecie?
Czyżby na samotność nikt nic nie podołał?
Jest na to lekarstwo, znajdź drugiego
człowieka.
Już będzie inaczej, i wszystko się
zmieni.
Ale gdzie go szukać? Czy on gdzieś tam
czeka?
Kiedy go odnajdę? W zimie? Czy w jesieni?
Jedynym lekarstwem na samotność jest odszukanie tego drugiego człowieka który jest nam przeznaczony. Ale ślepy los w swej złośliwości porozrzucał ludzi tak po świecie, że wielu z nas nigdy nie udaje się odnaleźć właśnie tego kogo nam przeznaczono. Przez co żyjemy, cierpimy, i umieramy, w samotności.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.