W chwilach splątanych Niebem
Dźwięki płyną melancholią,
w spopielały dzień deszczowy.
Zza firanki wietrznej duszy,
kładąc płomień kolorowy.
Cień dotyka ściany gestem,
roztargnionym,ciut roztropnie.
A na szybie niczym węże,
krople wiją bezpowrotnie.
Kształty w liściach otulone,
nabrzmiewają niczym żyły.
Chmur potoki jak kołtuny,
znowu komuś sen spędziły.
Siedzę w kącie na kanapie,
łapiąc szczęścia chwil miraże.
W jednostajnym błogim tonie,
o pieszczotach serca marzę.
I chodź czasem sny splątane,
okłamują prawd czuwanie.
To doczekam słodkiej chwili,
kiedy powiesz mi KOCHANIE.
Na Zawsze!
Komentarze (2)
Drogi Wojtku!Piszesz miloscia i nadzieja,wiec nie
zwracaj uwagi na tego biednego Tadka,ktoremu
prawdopodobnie nigdy nie udalo sie sklecic nawet dwoch
linijek.Dusza moze byc wieczna i wietrzna,obie
ladne.Podoba mi sie pewnosc z jaka piszesz:
To doczekam slodkiej chwili,kiedy powiesz mi
KOCHANIE"
Proponowałbym trochę więcej czasu spędzić ze
słownikiem, bo kąt to nie konto , a wietrzna dusza
to prawdopodobnie wieczna dusza, a jeśli już wietrzna
to co to znaczy i co znaczą "szczęścia czasz miraże"
no i tak dalej. Proszę się nie zrażać moim komentarzem
i spróbować "o niebo lepiej".