Codziennosc
To niby taki zwyczajny dzien...
Prezchodzisz obok niczym cien.
Potrafisz ranic nawet bez slow.
Jesli to mniej boli-prosze!Mow!
Odpychasz mnie,a ja to widze.
Nie wiesz jaka robisz mi krzywde.
Wylewam lzy,patrzac przez okno.
Piekne slonce,lecz moje oczy mokna.
Siedzac sama w malutkim pokoju,
Mysle,czy nie lepiej odejsc w spokoju?
Bez zadnych pozegnan i spojrzen,
Bez zmyslonych ludzi dojrzen...
Znow przychodzisz,patzrysz na mnie.
Niczego nie widze,ale kto wie...
Moze kryjesz cudowne uczucia?
Moze chowasz piekne przezycia?
Twego umyslu rozgrysc nie potrafie.
To proste,powiedz:tak lub nie.
Czekam na odpowiedz milosci...
Dosc mam juz tego trwania w nicosci!
Nic nie robie...Jestem bezradna...
Lecz zauwaz,bardzo dokladna...
Wiekszosc mysli skrywam w sobie,
Bo nie moge wyjawic ich Tobie.
Nauczylam sie zmieniac siebie.
To wszystko,by byc blizej Ciebie.
Kiedys zrozumiesz dlaczego...
Ale to proste:Nie chce innego!
Chce zmienic caly ten swiat...
By nasze zycie pachnialo jak kwiat,
By dotrwac z Toba do samego konca,
I isc codziennie w strone slonca...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.