Cyrwono smata
opowiadanie koleżanki w gwarze
Cyrwono
smata
Moja towarzyska po piórze gazdowała,
pisała, wydawała i jeździła po świecie
za
zorobkiem. Jaz nareście wzion jom
nomłodsy
syn do Hamaryki coby mu pomogła, bo on
z babom musom robić i wychować ćwiórke
dzieci. Jak juz podrosnom, to sie wróci
tutok na
dziedzine do Polski.
Wtej kie jej sie cni za gwarom, to
dzwoni
do mnie o kozdej godzinie dnia i nocy i
dzieli
sie se mnom swoimi hameryckimi
sukcesami.
Ostatniego jej opowiadanio ni mogem
zabocyć.
Była na jakiejsi patriotycnej
urocystości
jak pedziała pikniku i cytali syćka swoje
wiersyki
i opowiadania.
Jeden z pisorzy przecytoł takie
opowiadanie
jako nasi cyrwoni wodzowie woziyli sie
po górak i dolinak, jaz jednego razu
brakło, im
benzyny. Stoli na skraju lasu i cekali na
jakomsi
pomoc.
Jechoł chłop na furze smreków i kierowca
tego auta pytoł go coby ik podwióz ka
blizej
stacyji benzynowej.
Cozbyk wos nie podwióz posadziył syćkik
na smrekowej furze, a tego nasego generała,
co to
wypowiedzioł wojne polskopolskom
na samym
końcu drzewa. Jechali bez polne drógi, a
pote
bez dziedzine pomiędzy domami jaz dojechali
ku
stacyji benzynowej.
Górol
syćkik piyknie z fury posejmowoł kie
juz syćka byli na ziemi kierowca sie go
spytoł,
cemu zeście tak tego nasego piyrsego
sekretorza
posadziyli na samym końcu?
Chłop sie ta nic nie krępowoł i tak mu
odpedzioł: wiecie co panie, wcora
jechołek
dołu drógom bez cyrwonej smaty, a
dzisiok
skorzystołek z okazyji i temu...Haj.
Komentarze (24)
Super, skoruso, dzięki, że tu jesteś i możemy poczytać
prawdziwą gwarę:))
Ja też znam piękną opowieść, ale słyszałam ją gwarą i
nie umiem powtórzyć. Może ją przetłumaczysz?
Pewnego razu Góral spod Poronina opowiadał jak
uratował życie Leninowi: Szedłem trawersikiem dość
wysoko, Na prawo przepaść< patrzę, jakiś obcy elegant.
Pytam, co tu robi i kto on jest. Mówi że Lenin, a w
Poroninie się ukrywa. Pytam dlaczego? Mówi, że
rewolucję szykują, będą zabierać bogatym, dawać
biednym. Pytam: A owieczki też zabierzecie? Patrzy na
mnie dziwnie i mówi: Po jednej zostawimy. No to
zacząłem się zastanawiać: Pchnąć, nie pchnąć, pchnąć,
nie pchnąć. I myślę nie pchnę, bo to grzech. Nie
pchnąłem.I tak mu życie uratowałem.
Pozdrawiam cieplutko:)))
Zamiast skomentować przesyłam Ci tego linka ( bez
cyrwonej smaty):
http://nowahistoria.interia.pl/historia-na-fotografii/
przedwojenne-zakopane-zdjecie,iId,1249677,iAId,94660#1
249677
Wpisz sobie w wyszukiwarkę i obejrzyj sobie
przedwojenne Zakopane.
Pozdrówka ślę.
Stajenny Jurek
dobre:)
z humorem i pięknie :-)
pozdrawiam:-)
cudus moc
fajny
Wciąż podziwiam :)
:-)))))))))))))))))) doskonałe opowiadanie :-) brawo
:-)
Dzięki za uśmiech. Pozdrawiam
Skorusa z przyjemnością przeczytałem Twoją prozę gwarą
napisaną i mądrym słowem
pozdrawiam
fajne-pozdrawiam serdecznie
Mądry chłop:))
Ciekawe opowiadanie.
Pozdrawiam serdecznie:)
I ja sie usmialam...swietnie, skorusa:))
Super opowiadanie . Fajnie. Pozdrawiam i dziękuję
:-) :-) :-) :-)
Skoruso rewelacyjne opowiadanie. Uśmiałam się bardzo.
Pozdrawiam:-)