Czas rozpadu atomu
Tytuł powinien brzmieć: Czas rozpadu atomu. Dlaczego neutrony umierają młodo, a protony są wieczne
Źdźbłem trawy rysujesz makijaż
stułę rzeki zarzucasz na plecy
jak łasica czujna i płocha
wyznaczasz pieśnią krajobrazy.
Chmara ptaków odprawia wesele
z witraży oczy patrzą olśnione
na łące szukaliśmy pejzaży
co przez lata były więzione.
Wino w tobie się zaczęło
stoisz bez chwili płaczu
usta wczoraj piękne i młode
w ćwierć rozchyleniu zostawiłem.
Zmęczone chmury przysiadły na stołku...
{...}
Mnie takie teksty nie cieszą. Sprawy
wyglądają niedobrze. Koguty pieją
przerywanym głosem. Jestem stary! Chciałbym
popędzić w popłochu, nawet złamać nogę, o
lasce nie mogę. Dorzucam do ognia, by
ogrzać stare kości, trochę dębowej kory,
zeszyty, kartki. Sznurek nawijam w
kłębuszek, może się przydać.
Twarz mam jak surowe mięso, przygotowane
na kotlety. Nalane krwią oczy, z dwiema
napuchniętymi torbami. Pewnie mam chorą
wątrobę. Piję z tęsknoty. Nikt nie lubi,
kiedy rzeczy nazywa się po imieniu. Mam
kolejowe wargi, pokręcone jak rozjazdy.
Kiedyś pergaminowe. Byłem twórcą pocałunków
omdlewających. Patrzę ustami, uzębienie jak
płot, po wiejskiej zabawie.
Nie mogę oddać moczu. Mój siusiak mały jak
u dziecka. Wytężam się, stękam, spada jedna
kropla. Kiedyś wołali - Strażacka sikawka.
Słońce migocze, jak świeca, która za chwilę
ma zgasnąć. Nie zachodźże słoneczko, zostań
jeszcze chwilkę, bo dostanę apopleksji.
Jestem czerstwym ciasteczkiem z licznymi
brodawkami. Dawniej wybierałem rodzynki z
dziewczęcego tortu. Sen płytki, koszmary.
Budzę się zlany potem. Znów dzień
wspomnień. Wyglądam jakby mnie przepiłowano
na pół, później sklejono i zbito gwoździami
nierówno. Nosiłem dziewczyny na ramionach,
zostawiały przyjemny zapach na karku.
Mrówki wędrowały po plecach.
Pomyśleć, że obecny mój stan to przyczyna
wierszy. Pisałem o ogniu płonącym w jesieni
czerwienią, o wiosnach radosnych.
Błękitno-krwistych księżniczkach, o
miłościach też, tak mi się dzisiaj wydaje.
Wiele nocy nie przespałem. Starałem się jak
mogłem. Żeby od razu
P r e d e s t y n a c j a.
Znam jednego, przepracował sześć dni w
życiu. Teraz ma wolne. Uwielbiają go tłumy.
Wiecznie młody i sprawny. Jak on to robi?
Pewnie nie napisał żadnego wiersza. O!
gdybym ja dzisiaj był młodszy, nie tknąłbym
pióra do ręki.
Pisanie wierszy wyniszcza człowieka.
Zaburza jego osobowość, zanikają tkanki i
komórki.
Wdrapałem się na chmurę swego czasu.
Podobno tam nic nie ginie.
- Dlatego proszę szanownego starca o
rozgrzeszenie.
- Ucałuj moją długą, siwą brodę.
- Pójdę na naradę.
- Myślałem, że jesteś spółką
jednoosobową.
- Myślenie szkodzi i zabija.
- Poczekaj na dole, zadzwonię.
- A jeśli nie?
- Na mnie możesz liczyć.
- Nikogo jeszcze nie zawiodłem.
Z życia nic nie zapamiętam. Mam objawy
choroby Alzheimera. Wszystko mi się miesza.
Prawdy od fikcji nie rozróżniam.
Kiedy zamkną mnie w drewnianej skrzyneczce,
to najgorsza będzie klaustrofobia, nie
przeżyję tego. Spalę się ze wstydu, Ot!
Urządziłem się na starość, jasna
cholera!!!
Kto pisze wiersze będzie tak wyglądał.
Szybciutko informuję, że bohater w treści to nie ja. Natomiast JA-autor, to jeszcze hoho hooooo... Albo jeszcze dalej. Znaczy tego. Wiecie: Teges,śmeges. NO!
Komentarze (6)
fajny dialog z Bogiem. zaczal Rombaud młody. skonczył
stary. ale starzejemy sie i bez woerszy. bez myslenia.
a pisanie to terapia zeby nie zwariować. pozdr
Oczywiście anna.
Ostatnio przebywałem jakiś czas
ze starzykami, stąd to wszystko.
Dzięki.
choć jesteś jeszcze hooohooo, to jednak wiesz co Cię
czeka.
Pozdrawiam.
Dziękuję za wpisy.
Pozdrawiam.
Dobrt tekst, wchodzi. Pisanie wierszy
odmładza, frunie się.
Głos mój!!!!
Tekst przekazuje silne odczucia i refleksje na temat
starzenia się i przemijania, ale wzbudza również
smutek i nostalgię. Czuć w nim głęboką tęsknotę za
młodością i niepewność co do przyszłości.
(+)