Czcij ojca swego i matkie swoja?
Alicji i Wiesławowi C.
Wstaje i mówią mi,
co mam robic.
Zawsze mądrzejsi i
lepsi.
Nabijacie mnie na
widła nie sprawiedliwości,
przebijacie mi płuca,
powoli traca dech.
Już nawet Bóg
opuszcza mnie.
Wasze imiona są
już zamazane,
a wy udajecie,
ze nic się nie dzieje.
Czasem poślecie sobie
plastikowy uśmiech.
Jestem przeciw!Słuszycie?
Przeciw!
Ten płomień zła
spala mnie,
to tak bardzo boli...
Trace marzenia i
uśmiech na twarzy.
W snach już nie szukam
wiatru w polu,ani
róży w czasie burzy.
Powoli zanikam,
spadam w piekielną
odchłań.
Dlaczego?
Już nie słysze
matczynych rad i
nie odostrzegam
ojcowskich gestów.
Widze jak nieumyślnie
mordujecie sie nawdzajem.
Odbieracie mi nadzieje
na lepsze jutro i
wiare w miłośc ,
w której brak już słów.
Zostaną po was
zdjecia z zamkniętymi oczami,
buty i telefon głuchy.
Dlaczego to robicie?
Czy to ja wam niszcze świat??
Ja mam swój,gdy nie ma was!

Plinka


Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.