Z dnia Dnia.
Płaszcz mleka ubrał poranek
Powiedział „do widzenia” i
wyszedł.
Spieszył się, tyle do zrobienia.
Po mglistej ścieżce biegał bez
wytchnienia
Natrafiając na sen zabijał go,
Mówił „odejdź” –
skutkowało.
Zmęczony, lekko zamroczony,
Przysiadł się do staruszki,
Na starej parkowej ławce.
Nie chciała z nim rozmawiać.
On najnormalniej zapomniał
Wczoraj do niej zawitać.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.