..dom jej..
Przyszedł..
Mapą zagięć na jej ciele kierowany
podążał ku słońcu jej słodyczy
zasłaniał jedynie
swoją twarz
tłumacząc się gorącem
jej uczuć
i lękiem przed poparzeniem
westchnieniem zezwoliła
na pokonanie kolejnego ronda
na drodze do jej epicentrum
nie zauważyła jedynie ostrza
nie-sumienia..
nie dostrzegła nieszczerej
klingi błyszczącej ciemnością
zatkniętej na szczycie
uśmiechu pogardy
sztucznego brata miłosnego uniesienia..
po kolejnych krokach,
kiedy pewną była już spełnienia
kamień obojętności
rzucony w okno jej domu spokojnego,
zniszczył płomień jej kominka
i rozbił szklany puchar
jej kobiecości
a szklany pył
rozsypał po dywanie
jej urody
i zniszczył jej frędzelki
poczucia wartości..
bo tak chciał..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.