Droga
Po drodze, gdy szłam w kierunku radości
Zadziało się wiele przeróżnych rzeczy.
Część z nich stanowiła przywołanie nicości
Część z nich działa się, by jej przeczyć.
Niewiele w tym wszystkim było mnie w
ogóle
Każdy ruch był bez czucia, jakby z
przerażenia
Podświadome myśli ten stan zbudowały.
Stan powolnej śmierci i stan cierpienia.
Dokąd więc zmierzam w tej samotnej drodze?
Czy się zgubiłam, błądzę nieświadoma?
Czy może jakiś znak oczy mi otworzy,
Bym czuła się pewna, czuła się spełniona?
Czy tego ziemski dokona człowiek?
Czy może jakieś nieziemskie uczucie?
Może to będzie życia kołowrotek?
A może po prostu ruch palca w bucie?
Czy kiedyś stanę u wewnętrznych wrót
I moc ich piekielną w sobie poczuję?
Czy stanie się ten upragniony cud,
Gdy umysł i dusza się z ciałem zrównuje?
A może zwyczajnie, po ludzku zacznę żyć,
Świadomie, bez winy decyzje podejmować?
Nie będę dłużej swego wnętrza kryć,
Złudnego świata idealizować.
Będę go widzieć jakim jest naprawdę,
Zaakceptuję każdy jego gest.
Teraz opuszczam uniesioną gardę
I biorę wszystko takim, jakim jest.
Komentarze (4)
22:22:22 Fajny wiersz.
Mam gest. Głos jest!
Życzę peelce odkrycia tej drogi, która da spełnienie!
Pozdrawiam:)
możliwość przystosowywania jest naszą lepszą stroną,
co nie znaczy, że nie mamy budować lepszej przestrzeni
wokół.